|
Arabika |
|
Administrator
Dołączył: 26 Cze 2008 Posty: 117 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 21:49, 25 Kwi 2009
|
|
Dzisiaj postanowiłam pomęczyć łogra w skokach luzem. Ostatnio często trenujemy skoki, ale takie zwykłe, z jeźdźcem, stwierdziłam, że przyda mu się jakaś odmiana ;]
Poszłam do niego, do stajni dla ogierów numer dwa! Kiedy wlazłam, natychmiast usłyszałam moje kochanie, domagające się kontaktu ze mną. Podeszłam szybko do jego boksu i przywitałam się z nim. Ogierzasty był dzisiaj pełen energii, wprost nią kipiał, może dlatego, że wczoraj dałam mu wolne i przez cały dzień nic nie robił, tylko byczył się na pastwichu. W związku z tym stwierdziłam, że może faktycznie lepiej, żebym go dzisiaj tak z ziemi wytrenowała. Już się nauczyłam, że jak on ma za dużo energii, to nie przelewki, zazwyczaj po prostu robię mu lonżę przed treningiem, ale dzisiaj nawet mi to na rękę. Do tego udało mi się załatwić wolną halę, aż na półtorej godziny, więc on w zasadzie może sobie brykać ile chce, ważne, ze nie zdenerwuje przy tym innego konia. No i w zasadzie nie obraziłabym się, jakby mnie nie stratował, ale to sprawa drugorzędna.
Po chwili przywitania, szybko go wyczyściłam i założyłam mu ogłowie. Trochę się zdziwił, że bez siodła, ale co tam. Ważne, że udało mi się mu wyczyścić kopyta, bo w takich sytuacjach zazwyczaj on nie jest w stanie ustać sekundy spokojnie.. Założyłam mu jeszcze ochraniacze, chociaż nie powiem, nalatałam się po boksie za nim, zanim mi się to udało i poszliśmy na halę.
Po przyprowadzeniu go na długich wodzach, zamknęłam dokładnie drzwi od hali i odpięłam mu te wodze. Stwierdziłam, że raczej się nie przydadzą. Arianin korzystając z chwili wolności, zaczął latać w te i we wte, ale mi to nie przeszkadzało, poszłam mu układać korytarzyk, na razie z drągów.
Kiedy w końcu dotargałam wszystkie drągi tam, gdzie być powinny, przywołałam go do siebie i podpięłam mu lonżę do wędzidła. Dałam mu duży odstęp i chwilę sobie postępowaliśmy. Po jakiś piętnastu minutach, w trakcie których, musiałam go zawracać niezliczoną ilość razy, bo się rozpędził, pozwoliłam mu zakłusować. Już po chwili zdałam sobie sprawę, że nic z tego, bo on mnie za bardzo szarpie, więc stanęłam i chwilę go pogłaskałam. Po tej krótkiej chwili, odprowadziłam jego głowę, za pomocą sugestii, na okrąg. Nie chciał pójść, więc zadziałałam mocniej, trzepiąc lekko końcówką lonży w kierunku jego zadu. Podziałało i poszedł na okrąg. Ruszył galopem. Ja stałam sobie patrząc w jednym kierunku, przekładałam tylko lonżę wokół siebie. Po jakiś trzech kółkach galopu, przywołałam go do siebie. Mimo wszystko przyszedł. Pochwaliłam go za to i znowu go odesłałam na koło. Znowu ruszył galopem, po chwili chciał zwolnić, więc pozwoliłam mu zwolnić do kłusa, nie więcej. Znowu po trzech kółkach przywołałam go do siebie, pogłaskałam i odesłałam. Tym razem szedł cały czas miarowym kłusikiem. Po trzech kółkach przywołałam go do siebie i pogłaskałam. Stwierdziłam, że podczas gry wystarczająco się rozgrzał, więc pobiegłam z nim na drągi. Tzn. on po drągach, ja obok. Przećwiczyliśmy tak drągi parę minut, po czym stwierdziłam, że skaczemy.
Odpięłam mu lonżę od wędzidła i ustawiłam stacjonatkę 30 cm. Nie potrzebowałam niczego, do kierowania nim, oprócz mnie samej. Po prostu prosiłam go o biegnięcie jakieś dwa metry obok mnie, ja przebiegałam obok przeszkody i wykonując ruchy podobne do dyrygowania zachęcałam go do skakania. Była to typowa gra w sugestię. Działała. Oczywiście dla Arianina taka przeszkoda była niczym, ale na rozgrzanie była bardzo ważna. Poprosiłam go o skoczenie jej jeszcze raz, po czym podwyższyłam do 60 cm. Znowu dwa razy i potem do 90. Arianin był już grzeczny, nie dlatego, że się pozbył energii, wręcz przeciwnie, nadal nią kipiał, ale już otrzeźwiał i przypomniał sobie kto tu rządzi i kto jest lepszym przywódcą W końcu stwierdziłam, że nie ma co się męczyć z małymi i ustawiłam mu oksera 120.
To oczywiście też nie było wielkim wyzwaniem, ale zawsze coś xD Potem stwierdziłam, że się pobawimy i ustawiłam mu szereg złożony z stacjonaty 120, doublebarre 120;130. Normalnie na treningach skaczemy klasę C, czyli 130. Miałam więc jeszcze duże pole do popisu. Między przeszkodami były dwie spokojne foulee, więc Arianin ładnie skoczył na czysto. Przywołałam go i pogłaskałam, po czym podwyższyłam mu przeszkody o 10 cm. W pewnym momencie on podszedł do mnie i zaczął łapać drągi z drugiej strony, jakby chciał mi pomóc. Oczywiście nie udało mu się trafić na kłódkę, ale i tak pochwaliłam go za to Z wyższymi też sobie poradził świetnie. Pogłaskałam go i skróciłam odległość między przeszkodami do jednego foulee, stacjonatę zamieniłam na doublebarre 130; 140, a dobulebarre, na triplebarre 130; 140; 150. Naprowadziłam go i obserwowałam jak skacze.
Ogier miał ładną technikę, dobrze się wybijał, mocnym zadem i miał ładniutki, okrąglutki baskil. Byłam też bardzo zadowolona z jego pracy nóg, ponieważ składał je idealnie. Jednym słowem miał bardzo dobrą technikę, która oczywiście w miarę treningów mogła się pogłębiać. Po tych skokach, dostawiłam mu trzecią, którą był okser 160, w odległości trzech foulee. Arianin poradził sobie bardzo ładnie, stwierdziłam, że dzięki naszej regularnej pracy jego potęga skoku znacznie się poprawiła. Postanowiłam zobaczyć ile może skoczyć. Zostawiłam więc jedną przeszkodę - oksera 160. Z pojedynczym okserkiem poradził sobie ładnie. Podwyższyłam go o 5 cm. 165, przeszkoda wielka, wyższa ode mnie.. Dobrze, że ostatnio kupiłam większe stojaki, bo by było gorzej.. 165 też przeszedł na czysto, więc ustawiłam mu 170. Również na czysto.
Stwierdziłam, że nie będę już go męczyć, bo fakt faktem, trochę sobie poskakał, jeszcze do tego wysokie przeszkody.. Ustawiłam więc jeszcze drągi i dopięłam mu wodze. Stwierdziłam, że się trochę pobawimy i wsiadłam na niego. Nie wyglądało to za pięknie, ale co tam.. Trochę poprzejeżdzaliśmy na drągach obijając mi tyłek, po czym ktoś krzykiem 'uwaga' zakomunikował mi chęć wejścia. Zahamowałam do stępa i wpuściłam go, a to okazało się, że przyszli na trening, bo mi się czas skończył. Stwierdziłam, że w takim razie jeszcze go występuje. Zresztą inne konie musiały się rozstępować. Po piętnastu minutach zsiadłam z niego i poszliśmy do stajni.
W stajni zdjęłam ogierzastemu ogłowie i ochraniacze, po czym wyczyściłam go ładnie i dokładnie. Tym razem nawet suę nie wiercił i dał mi ze spokojem wyczyścić kopytka. Kiedy wszystko już przy nim zrobiłam, odniosłam sprzęt do mojej szafki i poszłam jeszcze go pogłaskać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|